32. Angel with a shotgun

      Chloe, podobnie jak Justin, dzwoniła do Olivii cały dzień bez żadnego skutku. Chciała ją przekonać, żeby ten jeden raz posłuchała Justina.  Mimo wszystkiego, co Liv naopowiadała jej o nim, wierzyła mu. Martwił się o Olivię bardziej niż ktokolwiek inny. Nikt nie mógłby tak kłamać.
      Liv odebrała telefon od Chloe kilka minut przed tym, jak porozmawiała z Justinem.
-Co się stało? - spytała, na przywitanie. - Dzwoniłaś jakieś...
-Sto razy - przerwała jej Chloe. - Justin tu był.
-Teraz?
-Popołudniu.
-Wiedziałam, że przyjdzie...
-Powinnaś z nim pogadać - podsunęła Chloe.
-On dzwonił chyba z dwieście razy - jęknęła. - Może jak następnym razem odbiorę, to się odczepi.
-Przestań się tak zachowywać. Jak z nim rozmawiałam wydawał się taki.... zdesperowany. I przejęty.
-Nie mów, że się na to nabrałaś - wytknęła Olivia.
      Chloe wypuściła ciężko powietrze z ust. "Nabrać się" to niedobre określenie.
-Gdzie jesteś?
-Nie mogę ci powiedziec - odparła natychmiast Liv. - Boję się, że mu powiesz...
-Co?! - pisnęła Chloe urażona. - Wierzę mu i myślę, że głupio robisz, ignorując go, ale na pewno nie powiedziałabym mu, gdzie jesteś wbrew tobie!
    Po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza.
-Podaj mi adres. Chcę do ciebie wpaść i upewnić się, że wszystko okej.
-Chloe, ale... On cię może śledzić. Wolałabym...
-Jest przekonany, że nie wiem, gdzie jesteś - przerwała jej.
    Olivia przegryzła wargę. Chloe była jej przyjaciółką i wierzyła, że nigdy nie chciałaby dla niej źle, ale znała Justina i wiedziała, że jest w stanie zrobić wszystko, by osiągnąć cel.
-Ufam ci i... nie wykorzystaj tego - zastrzegła Liv, przed wyjawieniem jej adresu, pod którym się znajduje.
     Po skończonej rozmowie Chloe praktycznie natychmiast otworzyła kontakty i zjechała do literki J. Zatrzymała się palcem na Justinie i się zawahała. Głownem celem jej rozmowy z Olivią było zdobycie adresu, ale nie dla siebie. Jej plan od początku zakładał, to, żeby to Justin ją odwiedził. Ale Chloe miała wrażenie, że rzeczywiście nadużywa zaufania Olivii. Z jej opowieści wynikało, że Justin zrobił podobnie. Chloe nie chciała jej zawieść a jednocześnie tak bardzo się o nią martwiła, że mogłaby posunąć się do wszystkiego.
     Zrozumie, pomyślała. Zrozumie i jeszcze podziękuje.
     Wybrała numer Justina.
***
     Justin nachylił się nad deską rozdzielczą i oparł brodę o kierownicę. Chloe zadzwoniła do niego niedługo po jego rozmowie z Olivią i informacje, które mu przekazała sprawiły, że kamień dosłownie spadł mu z serca. Mimo dobitnych słów Olivii, on nie zamierzał zrezygnować. Chciał pojechać pod wskazany adres już w środku nocy, ale Chloe go powstrzymała. Justin wiedział, że z każdą godziną mają coraz mniej czasu na ucieczkę, ale postanowił zaczekać. Rano wyruszył pod wskazany adres, ale gdy zapukał do drzwi, nikt mu nie otworzył. W pierwszej chwili pomyślał, że Chloe się pomyliła, ale uzbroił się w cierpliwość i od kilkunastu minut siedział w aucie pod blokiem i czekał, aż Olivia wróci.
      W pewnej chwili rozległ się dzwonek jego telefonu. Miał nadzieję, że to Olivia. Jednak na wyświetlaczu widniało imię Lauren. Justin chciał odrzucić połączenie, ale kiedy przypomniał sobie, co się stało, gdy ostatnim razem ignorował telefony Lauren, postanowił odebrać.
-Justin, oni wiedzą - załkała.
-Co wiedzą? - spytał, choć dobrze znał odpowiedź.
-Jack rozmawiał z Georgem o tym, co się stało i... wydało się. Wydało się, że to nie ta dziewczyna. Boże, George jest wściekły!
-A Jack pewnie bardzo z siebie dumny... - powiedział cicho Justin.
-To moja wina, przepraszam, naprawdę mi prz...
     Justin się rozłączył. Nie chciał jej dłużej słuchać. Olivia jak najszybciej musi wrócić. Justin zdawał sobie sprawę, że George na pewno nie namierzy go w przeciągu godziny. Na pewno odwiedzą go w jego mieszkaniu, ale nic tam nie znajdą.

     Nie minęło kilka minut, a pod blok podjechało srebrne volvo i od strony pasażera wysiadła szczupła brunetka, której twarz zasłaniały rozwiane włosy. Justin mimo wszystko ją poznał. Po chwili wysiadł kierowca. Wysoki i dobre zbudowany chłopak zatrzasnął drzwi samochodu i kluczykiem zamknął auto. Dołączył do czekającej na niego dziewczyny.  Justin wyprostował się i zmrużył oczy z niedowierzaniem. Jego zdenerwowanie nadchodzącym atakiem Goeorga było niczym w porównaniu z tym, co poczuł w tamtej chwili, widząc Olivię z obcym chłopakiem. Wyskoczył z auta i szybkim krokiem podszedł do zmierzającej w kierunku bloku dziewczyny.
-Dobrze, że cię widzę - pociągnął ją za ramię. - Idziemy.
     Olivia krzyknęła i próbowała się wyrwać. Zaczęła się szarpać.
-CO TY WYPRAWIASZ? - wykrzyknęła. 
 -To, co muszę. Zamknij się i chodź ze mną - warknął Justin.
-Bryan!!! - pisnęła Liv, odpychając Justina.
     Chłopak próbował rozdzielić Olivię i Justina. Justin rzeczywiście puścił Liv, ale tylko po to, by odepchnąć Bryana z taką siłą, że wpadł na maskę auta.
-Nie mieszaj się do tego, stary - zawołał Justin, ponownie chwytając Liv w łokciu.
     Olivia zapierała się stopami i krzyczała, ale nikt nie reagował. Justin także ignorował jej wrzaski. Olivia nie umiała się wyrwać ze stalowego uścisku Justina. Wepchnął ją do samochodu i zatrzasnął drzwi, żeby nie uciekła. Liv posłała Bryanowi spojrzenie pełne przerażenie i wołania o pomoc. Ale Justin odjechał, zanim Bryan zdążył ponownie zareagować.
-Dlaczego to zrobiłeś?! - zawołała Olivia. - Skąd wiedziałeś, że jestem u Bryana?... Chloe ci powiedziała?! Zabiję ją! Dlaczego przyjechałeś? Chyba wczoraj wyraziłam się dosyć jasno! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!!!
-Możesz się, kurwa, zamknąć? - warknął Justin, patrząc w tylne lusterko. - Wyraziłaś się jasno i teraz pozwól powiedzieć coś mnie.
     Olivia wzięła głęboki wdech. Justin był bardzo zdenerwowany, nigdy wcześniej nie odzywał się od niej w ten sposób.
-Zachowujesz się jak idiotka. Naprawdę myślałaś, że odpuszczę, po twoich zapewnieniach, że nie chcesz ze mną być? Gówno mnie to, kurwa, obchodzi. Skoro pozwoliłaś mi wejść do swojego życia, to teraz nie oczekuj, że tak łatwo z ciebie zrezygnuję. I nie licz na to, że za cokolwiek będę cię przepraszał.
     Justin zamilkł. Dosłownie czuł, jak Olivia drży z wściekłości. Odczekał kilka minut, zanim ponownie się odezwał, już mniej stanowczym i chłodnym tonem:
-George spytał mnie,  czy podobało mi się moje życie sprzed poznania ciebie. Jak myslisz, podobało mi się? - spojrzał na nią.
      Olivia miała zaciśniętą szczękę i mierzyła go lodowatym spojrzeniem. Wzruszyła ramionami.
-Nie. Moje zycie było żałosne i dopiero po poznaniu ciebie zrozumiałem, że wcale go nie lubię. Miałaś rację, byłem potworem. Ale byłem. Dzięki tobie już nie jestem.
     Zacisnął ręce nie kierownicy i wypuścił ze świstem powietrze.
-Naprawdę myslisz, ze mógłbym zabić kogoś, kto tak wiele wniósł do mojego życia? - zapytał, choć wiedział, że nie usłyszy odpowiedzi. - Zabiłem Dominique dla ciebie. Nie żałuję tego. Gdybym musiał, zabiłbym i milion innych osób, byleby utrzymać cię przy życiu. I nadal niczego bym nie żałował. Olivia, ja wiem, że na mnie nie zasługujesz. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego. Ale teraz już jest za późno, bo utknęłaś tu ze mną i nie pozwolę ci odejść, dopóki nie będę miał pewności, że jesteś bezpieczna.
    Bał się odwrócić wzrok i poznać jej reakcję.
-Musisz robić to, co ci mówię, bo to, kurwa, nie jest zabawa, rozumiesz? - dodał.
    Kiedy w końcu a nią spojrzał, jej głowa była opuszczona. Dłonie trzymała na kolanach i oddychała ciężko. Nie odezwała się. Wjechali na autostradę. Justin co chwilę upewniał się, że nie jedzie za nimi nikt, kto może im przeszkodzić. Napięcie między nimi powoli opadało. Olivia po kilku minutach wyprostowała się i spojrzała na profil Justina. Wydawał się skupiony na drodze, ale Olivia wiedziała, że usilnie próbuje wymyślić, co mógłby jeszcze powiedzieć. Ale nie musiał nic więcej mówić.
-Justin, ja... Przepraszam - mruknęła.
      Justin zerknął na nią kątem oka, ale nie odpowiedział.
-Miałeś rację. Powinnam być ci wdzięczna za to wszystko, co dla mnie robisz, a rzeczywiście zachowywałam się jak idiotka. Przepraszam, Justin. Nie chciałam mówić tego wszystkiego, co wczoraj ci powiedziałam. Kocham cię i nigdy od ciebie nie odejdę, bo wiem, że nikt inny nie będzie mnie kochał tak bardzo jak ty - głos Olivii łamał się z każdym słowem.
-Nawet Bryan? 
-Zwłaszcza on.
     Justin chwycił ją za dłoń z uśmiechem.
-Już dobrze, Livy. Nie płacz, bo nie mamy na to czasu.
-Gdzie jedziemy? - Liv pociągnęła nosem.
-Jeszcze nie wiem - przyznał. - Musimy uciec jak najdalej.
    Olivia nie miała czasu nacieszyć się tym, że pogodziła się z Justinem, bo po chwili rozległ się huk .Zatrzęsło samochodem. Liv podskoczyła na siedzeniu tak wysoko, że uderzyła głową o dach. Justin w pierwszej chwili zahamował ostro, sprawiając, że oboje wychylili się do przodu. Olivia przytrzymała się ręką deski rozdzielczej.
-Co to było? - pisnęła.
    Justin ponownie ruszył, przeczuwając, co się stało. Słyszał i czuł jak z tylnej opony ulatnia się powietrze, a dętka bezwiednie kołysze się na na feldze. Samochodem zaczęło trząść. Nie mógł jechać szybko, bo był pewien, że straci panowanie nad kierownicą. Wychylił głowę przez okno i wtedy ich dostrzegł. W czarnym aucie siedziało dwóch mężczyzn. Jeden, siedzący od strony pasażera, widział, że Justin im się przygląda i pomachał mu ręką z pistoletem.
-Przestrzelili nam oponę - mruknął. - Otwórz schowek.
     Olivia drżącymi rękami wykonała polecenie. Kiedy na kolana spadł jej ciężki, czarny pistolet, prawie krzyknęła.
-Co chcesz zrobić?! - pisnęła.
     Justin wziął od niej broń i odbezpieczył.
-Trzymaj kierownice.
-CO?!
    Ale Justin nie odpowiedział. Wychylił się przez okno całym tułowiem, praktycznie siedział na ramie. Olivia zdezorientowana, przechyliła się na bok i jedną ręką chwyciła kierownicę. Patrzyła na drogę i starała się trzymać kurs. Nad jej głową Justin zaczął strzelać. Liv wraz z kazdym strzałem, podskakiwała i wzdrygała się, czując, że zaraz się rozpłacze. Jej ciało było odrętwiałe i kręciło jej się w głowie.
-Sądziłem, że mam więcej czasu - Justin wrócił do auta, chowając broń do kabury. - Kurwa, trzeba było od razu jechać na lotnisko.
-Jedźmy teraz.
-Nie dojedziemy z tą oponą - jęknął.
     Olivia ostatni raz tak bardzo się bała kilka miesięcy temu - kiedy Justin odwiedzał ją nocami w pokoju w domu Bieberów. Wtedy on był jej największym koszmarem i nie sądziła, że może spotkac na swojej drodze kogoś gorszego niż on. A teraz on bał się tak samo, jak ona. Widząc jak zdenerwowany przegryza wargę, a jego ręce drżą, mimo zaciskania ich na kierownicy, poczuła, że to koniec.
-Co teraz? - wyjąkała.
-Nic, zastrzelę ich wszystkich, jeśli będzie trzeba - Justin silił się na lekceważący ton. - Nie martw się.
-Przestań - wyszeptała. - Poddajmy się, niech nas zabiją....
-Co? - posłał jej krótkie spojrzenie. - Nikt z naszej dwójki dziś nie umrze, Liv, nie ma takiej opcji.
      Liv była tak sparaliżowana strachem, że nie była w stanie nawet się rozpłakać. Nie mieli wiele czasu, przestrzelona opona nie dawała im jechać szybko, wiedzieli, że w końcu będą musieli się zatrzymać. W pewnym momencie czarne auto zrównało się z nimi i uderzyło w bok ich samochodu, rysując lakier.
-Justin - Liv chwyciła go za ramię.
     Justin zmarszczył brwi i dostrzegł zjazd w polną drogę kilka metrów przed nimi. Zrozumiał. Włączył kierunkowskaz. Po chwili jechali drogą poród lasu, a za nimi sunął czarny samochód ich prześladowcy. Justin zatrzymał się na końcu drogi, pośród starych, spalonych w pożarze kilka lat temu, magazynów Georga. Widział swoich kolegów czających się za opustoszałymi murami i zdał sobie sprawę, że oni obserwowali go od dłuższego czasu. Lauren miała pomóc im zwabić Justina i Olivię w to miejsce, z dala od ludzi. Jęknął, zaciskając palce na pistolecie.
     W aucie panowała cisza, którą przerywały jedynie urwane, ciężkie oddechy Justina i Olivii.
-Kocham cię - powiedziała płaczliwie.
-Ja ciebie też, słońce - uśmiechnął się, sprawiając, że Liv poczuła się lepiej. Jakby nic złego się nie działo, jakby jego uśmiech rozwiązywał wszystkie problemy.
    Ale uśmiech zniknął równie szybko, jak się pojawił.
-Cokolwiek by się działo, zawsze bądź blisko mnie. Nie chcę cię stracić z oczu nawet na sekundę.
    Liv pokiwała energicznie głową. Czarny samochód zatrzymał się obok nich, wysiadło z nich dwóch postawnych, wysokich mężczyzn
-Na razie wysiądę sam. Przesiądź się na moje miejsce i schyl się tak, żeby nie było cię widać.
    Liv chciała zaprotestować, ale głos ugrzązł jej w krtani. Justin wysiadł z auta, a Liv wygramoliła się na miejsce kierowcy, by nie musieć wysiadać z drugiej strony auta i cały czas być w pobliżu Justina.
-Najpierw jego, czy tę jego laskę? Co, Joe? - zarechotał jeden z mężczyzn.
   Justin oparł się plecami o szybę kierowcy, przez co Liv miała ograniczone pole widzenia.
-Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył, stary - zagrzmiał Justin.
-Bo co? - Joe spiął mięśnie.
-Bo rozpierdolę ci łeb tak, że kawałki twojego mózgu rozprysną się na pół Nowego Jorku.
    Joe oblizał wargę, szykując się do ataku.
    Justin sięgał już po pistolet, kiedy rozległ się huk strzału, odgłos tłuczonej szyby i rozrywający pisk Olivii. Justin w panice oddał na oślep kilka strzałów w kierunku Joego i jego kolegi, a potem dopadł do drzwi samochodu. Liv wypadła skulona z auta, z dłońmi przytkniętymi do uszu.
-Nic ci się nie stało?! - wziął ją za ramiona, wyglądając na okrągłą dziurę w szybie od strony pasażera.
-Nie - Olivia trzęsła się.
     Justin zastanawiał się chwilę, gdzie kula trafiła jeśli nie Liv, ale ktoś, kto ją wystrzelił na pewno spodziewał się, że Olivia będzie siedziała po stronie pasażera, nie kierowcy.
-Spokojnie - mruknął Justin, obejmując ją ramieniem.
-To urocze - za nimi rozległ się drwiący głos.
    Justin i Olivia powoli się podnieśli do pozycji stojącej. Justin stanął przed nią, unosząc ręce, by ją zasłonić.
-Chłopcy, zostawcie nas - George zwrócił się do Joego i jego towarzysza. - Nie doceniłem cię, Justin - powiedział.. - Nie sądziłem, że mnie okłamiesz. Jesteś sprytny.
   Liv wtuliła się w plecy Justina. Dostrzegła pistolet w kaburze przy pasku jego spodni. Kabura była tak przesunięta, że znajdowała się praktycznie na plecach.
-W sumie to ładna z was para - przyznał George, machając dłonią z pistoletem. - Mogłeś mnie jakoś przekonać, żebym wam darował.
    Olivia wciągnęła nosem powietrze i ostrożnie wyjęła pistolet. Justin zesztywniał, gdy poczuł, co robi. Nie podobało mu się, że Liv trzyma broń i nie był pewny, czy będzie potrafiła jej użyć.
-A dałbyś się przekonać? - zapytał Georga.
    Liv wychynęła lekko zza placów Justina, przyglądając się poczynaniom Georga. Nie wyglądał groźnie, nawet trzymając w ręku pistolet. Dłoń Olivii trzęsła się. Nie miała pojęcia, dlaczego wzięła broń z kabury Justina. Nie potrafiłaby strzelić...
-W sumie... w sumie to nie - odparł George z uśmiechem.
-Jesteś popierdolony - stwierdził Justin, licząc na to, że Liv wykona jakiś ruch.
    Ale on nie miała takiego zamiaru. Przynajmniej dopóki George, słysząc jego słowa, skierował lufę pistoletu w ich stronę. Liv nie zdążyła przemyśleć swojego czynu i nacisnęła spust, nie patrząc nawet w jakim kierunku strzela. Tuż po huku, jaki rozległ się wraz z wystrzałem kuli, Justin chwycił ją za rękę i pociągnął ją w nieznanym jej kierunku. Jej dłonie i kolana trzęsły się. Kiedy w końcu się zatrzymali, Justin wyrwał jej pistolet z ręki.
-Co ja zrobiłam?! - jęknęła.
-Nic - zapewnił. - Nie trafiłaś, ale dobrze, że byłaś szybsza niż on. Bo on by trafił.
-Jak to nie trafiłam? - nawet jej głos drżał.
    Justin uśmiechnął się blado i pocałował ją w czoło. 
-Wytrzymaj jeszcze trochę. 
     Liv pokiwała głową. Rozejrzała się. Byli za jednym z rozpadających się budynków. Kiedy zniknęli z pola widzenia Georga i innych, zapanowała cisza, która dla Olivii zwiastowała tylko kolejną burzę, mającą rozpętać się za kilka minut.
-Zostań tu, ja muszę coś załatwić.
-Co?! - pisnęła Liv.
-Chcę tylko znaleźć Jacka.
-Nie - Liv szarpnęła go za ramię. - Odpuść, Justin...
    Justin pokręcił głową i pobiegł zmierzyć się kilkunastoma przeciwnikami. Liv cały czas rozglądała się gorączkowo, w obawie, że ktoś czai się za rogiem i zastrzeli ją, kiedy nie będzie Justina blisko niej. Do uszu Olivii dotarły syreny policyjne. Poczuła ulgę. Musiała wytrzymać jeszcze kilka minut.
    Kiedy rozległ się strzał, Liv od razu pomyślała, że był on wycelowany w Justina. Spanikowana i roztrzęsiona wyszła zza budynku, rozglądając się za Justinem. Jej serce stanęło, kiedy zobaczyła go przypierającego Jacka do muru, ściskając go za koszulkę. Kilka razy uderzył go pięścią, a gdy sięgnął po pistolet, by raz na zawsze go uciszyć, Liv dostrzegła innego mężczyznę stającego za Justinem.
-NIE! - krzyknęła.
    Wszystkie spojrzenia zwróciły się na nią. Justin puścił Jacka i zaczął biec w jej kierunku. Krzyczał coś do niej, ale jego słowa utonęły w odgłosach kolejnych strzałów. Liv nie zwracała uwagi na pędzącego Justina. Stała sparaliżowana z wzrokiem wbitym w dal. Widziała jak Jack szybko się podnosi. Mówił coś do swojego kolegi, a ten wycelował pistoletem. Ale nie w Justina. W nią.
    Justin nie pamiętał kiedy pokonał sto metrów w tak szybkim czasie. Nie liczyło się dla niego nic, poza tym, żeby zasłonić Olivię. Ale ona, kilka ułamków sekundy zanim Justin zdążył do niej dobiec, zgięła się w pół, chwytając się za brzuch i zachłystając się powietrzem. Justin złapał ją, zanim runęła na beton. Przytrzymał jej głowę, gorączkowo próbując ustalić, jak mocno ranna była. Rozpiął jej kurtkę i jego oczom ukazała się potężna intensywnie czerwona plama na jej brzuchu. Justin położył dłoń w miejsce, w którym krew sączyła się najbardziej i spojrzał na twarz Olivii, która z każdą sekundą robiła się coraz bardziej blada  i sucha. Jej oczy były szkliste i Justin dosłownie widział jak ulatuje z nich życie.
-Nie zamykaj oczu, Liv - poprosił. - Nie zasypiaj. 

     Wiedział, że policja jest już blisko. Syreny z każdą chwilą były coraz głośniejsze. Miał nadzieję, że Olivia wytrzyma, ale jej powieki były tak ciężkie, że w końcu opadły. Ostatnie, co zdołała zobaczyć, to twarz Justina. Nie miała pojęcia, że sekundę potem, jak zamknęła oczy i minutę przed przyjazdem policji, padł jeszcze jeden starzał. Nie wiedziała, że Justin, który klękał przy niej, runął na beton chwilę później, cały czas trzymając zakrwawioną dłoń na jej zranionym brzuchu.

42 komentarze:

  1. serce bije, brak oddechu :(
    najlepszyyyyyyyyyyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. jezuu..kiedy nextt? nie mogę się doczekać! rodzial genialnyyyyyy!!! @luvmyybiebef

    OdpowiedzUsuń
  3. O JA PIERDOLE
    MATKOOOO
    @biebs_ilysmx

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawie się popłakałam jeju :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż zachłysnęłam się powietrzem :O Niech oni przeżyją! Proszę! Boże to nie może się tak skończyć!

    OdpowiedzUsuń
  6. aż mi ciarki przeszły omg

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech oni nie umierają :/ Proszę :( Nie kończ tego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech oni nie umierają :/

    OdpowiedzUsuń
  9. SIEDZE I RYCZE JAK NIENORMALNA, PIĘKNY ROZDZIAŁ BOŻE:(

    OdpowiedzUsuń
  10. pogodzili się!
    George o wszystkim wie!
    strzelili do Olivii!
    strzelili do Justina!
    kurwa.. taki rozdział <3
    najlepszy! :3
    napisz jak najszybciej następny, błagam! :( nie wytrzymam. muszę wiedzieć co z Liv i Jusem :(
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  11. nieee, oni nie mogą zginąć ! nieeeee :(

    OdpowiedzUsuń
  12. O kurwa mać, co to jest?! Jezu chce juz next!

    OdpowiedzUsuń
  13. to wygląda jakby opowiadanie się już kończyło.. a ja nie chce żeby się kończyło... CHCE ROZDZIAŁ JAK NAJSZYBCIEJ! gfdgdfsg

    OdpowiedzUsuń
  14. Teraz na pewnk nie wytrzymam do nastepnego rozdzialu!! Super opowiadanie :) dziekuje, ze je piszesz

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu ... Bardziej dramatycznie być nie mogło 0_0 do nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. CO.??? ALE JAK TO.???? O MOJ
    BOŻE :CCCCC/cynus

    OdpowiedzUsuń
  17. CO ALE JAK TO?!?!? TO CHYBA NIE JEST OSTATNI ROZDZIAL PLS POWIEDZCIE MI ZE NIE IDDHNSDLSJDKZHSJS

    OdpowiedzUsuń
  18. O ja pierdole... ale zakończenie. masakra.. błagam dodaj następny jak najszybciej bo nie wytrzymam..

    OdpowiedzUsuń
  19. Oni nie mogą umrzeć! Ta popieprzona historia jest dla mnie ważna i nie wyobrażam sobie, że właśnie TAK się skończy!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja piernnicze
    i co oni zginal
    i co bdz bez nich
    justin taki kochany

    OdpowiedzUsuń
  21. Oni nie mogą umrzeć! Ta historia nie może się tak skończyć! Jak zwykle kończysz rodział w najbardziej emocjonującym momencie i zostawiasz nas w nie pewności. To napewno czyni te historię jeszcze lepszą przez napięcie ale proszę dodaj szybko kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  22. O kurwa ! Nie ! Oni musza zyc *.*

    OdpowiedzUsuń
  23. kiedy bedzie następny rozdział ???? nie moge sie doczekać !!

    OdpowiedzUsuń
  24. Tylko mi nie mów, że Justin umrze. BŁAGAM NIE! TO NIE MOŻE SIĘ STAĆ!

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie nie nie!Prosze niech oni przeżyją!Rycze jak glupia ;-;

    OdpowiedzUsuń
  26. Popłakałam się, boże pomocy.. Nie rób im tego.. Noe zabijaj czegoś tak pięknego prosze..

    OdpowiedzUsuń
  27. Zaraz się poryczę. Błagam oby wyszli z tego cało. Proszę bo inaczej ja tego nie przeżyję

    OdpowiedzUsuń
  28. o cholera, tego to się nie spodziewałam ;o jesteś genialna!

    OdpowiedzUsuń
  29. O Mój Boże ta końcówka jest taka piękna jak oni tak razem....ugh..ale muszą przezyc oboje bo chociaz nie lubie Liv to w tym rozdziale mi nie podpadła i nie chce skrzwydzonego Justinq ;"(

    OdpowiedzUsuń
  30. O moj boze! Ta końcówka jest zarazem cudowna jak i popłakałam sie przez nia, zawsze tak przeżywam ff. Jejku jakby to był ostatni rozdział tej histori to bym nie wytrzymała ale ja wiem ze oni przeżyją. Razem będą na zawsze. Justin chciał ja uratować, to było takie piękne, chciałabym takiego chłopaka, ktory chroniłby mnie za wszelka cenę, zawsze ze mna był i chciał oddać ze mnie nawet swoje własne zycie. Bardzo mi sie podoba i czekam z niecierpliwoscią na nn, kiedy sie pojawi? <3
    www.new-life-fanficton-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  31. Genialnie piszesz matko koncwoka byla piekna :'(

    OdpowiedzUsuń
  32. Zabiłaś mnie tym rozdziałem.
    Ryczałam na dworcu jak debilka XD
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  33. Czemu akurat w takim momencie?! :( o boże :'(
    Czekam nn ♥ :((

    OdpowiedzUsuń
  34. To się nie może tak skończyc ;(

    OdpowiedzUsuń
  35. Omg !!!! Genialny rozdzial ;D Nie mogę uwierzyc że są postrzeleni ...Ale w sumie to dobrze bo ją lubię takie franki hi hi hi hi xd Wiem jestem dziwna hi hi hi hi ;D Dodaj szybko next bo muszę się dowiedzieć co dalej ;D ;*&

    OdpowiedzUsuń
  36. dobry rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  37. Błagam cię dodaj następny jak najszybciej. Proooooszę *_*

    OdpowiedzUsuń
  38. o mój boże djhfjahfksd
    co tu sie dzieje :oo
    oni nie mogą umrzeć nananananaa
    nic takiego sie nie stanie nananana
    czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń