Justin's POV
Z czarnej sportowej torby wyciągnąłem lustrzankę. Nachyliłem się nad deską rozdzielczą, przyciskając aparat do oka. Kciukiem ustawiłem funkcję zrobienia serii zdjęć. Pokręciłem obiektywem. Chciałem, żeby w kadrze znalazła się dziewczyna z krótkimi ciemnymi włosami, która właśnie wyszła z restauracji, razem ze swoim partnerem. W końcu nacisnąłem największy guzik, a zdjęcia zaczęły się robić same, podczas ruchów dziewczyny.-I jak? - spytał Jack, siedzący na miejscu pasażera.
Kiedy seria zdjęć została zrobiona, opadłem na fotel kierowcy i pokazałem mu zdjęcia.
-Podobna - skwitował.
-Nada się. - wzruszałem ramionami i wyciągnąłem kartę pamięci z aparatu. - Będziesz dziś w siedzibie?
-Ta, przekaże Georgowi do zatwierdzenia - Jack wziął ode mnie kartę.
-Daj mi znać, to w nocy ją załatwimy - uśmiechnąłem się do niego.
Jack skinął głową. To, co mieliśmy już dziś zrobić - czyli sfotografować dziewczynę, którą znaleźliśmy i przesłać zdjęcia szefowi, żeby stwierdził, czy jest wystarczająco podobna, by ją zabić - więc musiałem już tylko odwieźć Jacka do jego mieszkania i czekać na dalsze instrukcje.
-A jak z tą małą? - spytał, kiedy wyjechaliśmy na przedmieścia.
-Załatwione - mruknąłem.
-Zabiłeś?
-Nie... - przyznałem.
-Kurwa, dlaczego?
-Bo nie - syknąłem.
Poczułem się jak idiota. Nie dałem rady zabić dziewczyny, która była ode mnie słabsza. Leżała przede mną gotowa na śmierć, a mi... zrobiło się jej żal. Zależało mi na tym, by komuś dziś skręcić kark, miałem nadzieję, że wrócę do formy, bo to co stało się w nocy z Olivią, było niedopuszczalne.
-Stary... - westchnął Jack. - Jak ona komuś powie, to cała nasza trójka....
-Wiem, kurwa. Wiem! - uderzyłem dłonią o kierownice. - Ale tak ją nastraszę, że nic nie powie.
Jack przegryzł wargę. Nie miał wyboru, musiał mi uwierzyć. Zresztą... ja sam sobie chciałem wierzyć.
-Mam rozumieć, że ona - Jack wskazał na aparat - nie będzie mogła zostać u ciebie, tak?
-Na pewno nie - pokręciłem głową.
-Okej, wezmę ją do siebie - westchnął.
-Myślałem, że Lauren nie lubi trupów - powstrzymałem śmiech.
-Kogo ona, kurwa, obchodzi? - bąknął Jack.
Wzruszyłem ramionami. Pomyślałem, że on i Lauren znowu się rozstali. Przez dwa dwa lata swojego związku rozstawali się i wracali do siebie średnio co dwa tygodnie.
-Pogodzicie się - powiedziałem, chcąc załagodzić atmosferę.
-Raczej nie, już ma kogoś innego.
Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem co. Nigdy nie miałem dziewczyny, nigdy nie byłem zakochany, więc mówienie czegoś typu "wiem, co czujesz" byłoby nie na miejscu. Zaparkowałem pod apartamentowcem Jacka.
-Czekam na sygnał - powiedziałem.
Jack skinął głową i wysiadł, a ja ruszyłem w stronę domu. Nie miałem ochoty tam wracać i patrzeć na Olivię, ale nie mogłem pozwolić, by poczuła się bezpiecznie. Gdy byłem w domu miałem przynajmniej pewność, że nie odważy się z nikim o mnie rozmawiać.
-Justin, gdzie byłeś? - dopadła do mnie Jazzy, kiedy tylko przekroczyłem próg.
-Musiałem coś załatwić - uspokoiłem ją. Dalej się bała, że zniknę, tak jak ostatnim razem, kiedy poszedłem do więzienia.
Wziąłem ją za rękę i razem poszliśmy do kuchni. Olivia siedziała tyłem do mnie, ale jej widok i tak mnie zdenerwował. Odwróciła lekko głowę, spoglądając na mnie i od razu zesztywniała. Boi się. I dobrze. Ma czego. Jim zauważył, że Liv się spięła i spojrzał na nią z niepokojem. Kutas już wie, że miedzy nami nie jest tak, jak było. I wcale się nie zdziwię, jak będzie chciał ją pocieszać.
Olivia miała bluzkę z długim rękawem, która zasłaniała ranę, jaką jej zrobiłem w nocy. Mądrze. Nie mogłem się doczekać, kiedy sprawię by cierpiała. Musiała ponieść karę. Nie dałem rady jej zabić, więc chociaż tyle....
Wróciłem do swojego pokoju. Rozsadzało mnie od środka. Czułem się słaby, bo nie udało mi się doprowadzić sprawy z Olivią do końca. Ze zniecierpliwieniem czekałem, aż Jack napisze o której się spotkamy, by załatwić naszą nową ofiarę. I doczekałem się, ale nie tego, czego chciałem.
-Kurwa, kurwa, kurwa - syknąłem, patrząc na telefon.
Jack napisał, że musimy zaczekać do jutra, bo George nie podjął decyzji. Co za stary śmieć. Nad czym tu się zastanawiać?
Nie wolno nam było zabijać nikogo bez zgody Georga, a ja czułem, że długo nie wytrzymam, jeśli czegoś nie zrobię Wziąłem z biurka klucze i wyszedłem z pokoju, niedbale zamykając drzwi. Zbiegłem po schodach na dół i zarzuciłem na siebie kurtkę. Całe szczęście, Olivii nie było w salonie, bo nie wiem czy powstrzymałbym się przed zrobieniem jej czegoś. Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Wsiadłem do auta i starałem się wyjechać z podjazdu możliwie najszybciej, nie rozwalając przy tym niczego. Kiedy znalazłem się na prostej drodze, docisnąłem pedał gazu. Czując pod sobą pracujący silnik auta, nieco się zrelaksowałem.
Droga do mojego ulubionego klubu zajęła mi jakieś pół godziny. Zazwyczaj zaglądałem tam wtedy, kiedy nie było żadnej roboty, tak jak dzisiaj. Zawsze mieli tam dobry towar. Wprawdzie dzisiaj nie zamierzałem nic brać, ale i tak nie wyobrażałem sobie pójścia do innego klubu.
-Siema, Dave - przywitałem się z ochroniarzem.
-Dawno cię nie było, Justin - Dave otworzył dla mnie bramkę. - Dobrej zabawy.
Machnąłem ręka, na znak, że słyszę i wszedłem w głąb klubu. Od razu poczułem duchotę, jaka tam panowała. W powietrzu było czuć pot wymieszany z alkoholem, a różnokolorowe światła dosłownie oślepiały. Przy ścianie dostrzegłem kolesia, który zawsze sprzedawał mi narkotyki. Minąłem go i usiadłem przy barze.
-Szkocką z lodem - powiedziałem do barmana.
Skinął głową i postawił na barze szklankę, która po chwili wypełniła się brązowym płynem. Wrzucił do niej dwie kostki lodu i podsunął w moją stronę. Wypiłem wszystko za jednym razem. Przełyk i jama ustna zaczęły mnie przyjemnie piec i pojawiło się wrażenie, że moja głowa jest lekka. Postawiłem z powrotem szklankę na bar i rozejrzałem się. Kilka miejsc od siebie dostrzegłem znajomą postać. Jej widok w sumie nie powinien mnie zaskoczyć, bo do tego klubu przychodziła znaczna część naszej grupy, ale skoro Lauren rozstała się z Jackiem i podobno miała już kogoś innego, to chyba nie powinna siedzieć sama. A może nie siedzi?...
-To samo - mruknąłem do barmana, nie spuszczając oczu z Lauren.
Biorąc drugą szklankę szkockiej, podszedłem do niej i usiadłem na siedzeniu obok.
-Co ty tu robisz? - spytałem.
Lauren spojrzała na mnie
-Co? - zachichotała.
Musiała tu siedzieć już sporo czasu, bo ledwo kontaktowała.
-Jesteś sama?
-Sama - westchnęła. - Samiuteńka jak palec. Wszyscy mnie zostawili, wiesz, Justin? Ale ty mnie nie zostawiaj, Justin, nie zostawisz mnie?
-Nie zostawię - zaśmiałem się.
-Jej już chyba starczy - barman popatrzył na Lauren.
-Nie! Nie starczy mi, nie, nie, nie! - Lauren uderzyła pięścią w stół.
-Odwiozę cię do domu - westchnąłem, chwytając ją za ramię.
Lauren jęczała, żebym ją puścił, ale nie ustąpiłem. Gdyby Jack dowiedział się, że zostawiłem ją w takim stanie, chyba by mnie zabił. Zawahałem się przed wrzuceniem jej do swojego samochodu. Nie byłem pijany, ale nie powinienem prowadzić. Machnąłem ręką na taksówkę i już po chwili ja i Lauren siedzieliśmy na tylnym siedzeniu jednej z nich. Wiele razy podwoziłem do niej Jacka, więc nie miałem problemu z przypomnieniem sobie jej adresu. Lauren uczepiła się mojego ramienia, mrucząc coś pod nosem i po chwili zasnęła. Kiedy taksówka zatrzymała się pod jej blokiem, zacząłem ją budzić. Dałem taksówkarzowi pieniądze i próbowałem wynieść Lauren z samochodu. Ledwo stała na nogach, więc wziąłem ją na ręce, bo inaczej dojście na górę zajęłoby nam wieki.
-Justin, powiedz Jackowi, że jest chujem - wymruczała Lauren, kiedy wchodziliśmy po schodach. - Powiesz?
-Powiem - wydyszałem.
-Jest chujem, bo mnie zostawił, prawda?
-Ta - głośno wypuściłem powietrze z ust.
Całe szczęście Lauren mieszkała na drugim piętrze. Posadziłem ją na ziemi i chwyciłem jej torebkę, żeby wyjąć z niej klucze. Odnalezienie ich zajęło mi dobre kilka minut.
-Justin, a dlaczego on mnie zostawił? - spytała mnie Lauren, kiedy pociągnąłem ją za ramiona do mieszkania. - Przecież ja jestem fajna. Jestem, prawda?
-Jesteś - przewróciłem oczami.
-No właśnie, jestem. Wiec dlaczego nikt mnie nie chce?
Chwyciłem ją w pasie i popchnąłem. Lauren chwyciła moje przedramiona i opadła na kanapę, przygniatając tym samym plecami moje dłonie i sprawiając, że spadłem razem z nią. Ja i ona praktycznie dotykaliśmy się nosami.
-A moze ty mnie chcesz, Justin? Chcesz?
Potrzebowałem chwili, żeby zrozumieć, co do mnie mówi. Zanim zdążyłem się zorientować, Lauren chwyciła moją twarz w dłonie i zachłannie pocałowała. Natychmiast się od niej oderwałem.
-Co ty robisz? - podniosłem się. Lauren podkuliła nogi , a ja przetoczyłem się na miejsce, których przed chwila trzymała nogi.
-No co? - roześmiała się i położyła stopę na moim podbrzuszu. - Może mi powiesz, że nie chcesz mnie przelecieć?
Pokręciłem głową. Lauren wypięła klatkę piersiową. Dopiero teraz zauważyłem jak głęboki miała dekolt.
-Na pewno? - Lauren swoją stopą zaczęła schodzić coraz niżej.
Dobra, chciałem. Ale uważałem, że przespanie się z pijaną dziewczyną kolegi, byłoby złe. Bardzo złe. Ale przecież ona już nie była jego dziewczyną... I biorąc pod uwagę jak bardzo była na mnie napalona, nie wyglądało na to, by mieli do siebie wrócić. Chyba byłbym idiotą, gdybym nie skorzystał z okazji.
***
Przycisnąłem ucho do grubych drzwi. Jedyne co usłyszałem, to szum wody i cichy głos prezentera telewizyjnego, ogłaszającego wieczorne wiadomości.-Dawaj - mruknąłem do Jacka i odsunąłem się.
Jack wyjął z kabury pistolet i wymierzył w zamek drzwi wejściowych. Spojrzałem na niego. Z zaciętą miną nacisnął spust pistoletu. Rozległ się huk i odgłos pękającego metalu. Szybko doskoczyłem do drzwi i nacisnąłem klamkę. Drzwi kliknęły. Popchnąłem je lekko i obaj prędko weszliśmy do środka, by żaden sąsiad nas nie zauważył.
Woda pd prysznicem już nie szumiała, co oznaczało, że dziewczyna zorientowała się, że coś jest nie tak. Pozostało tylko czekać, aż wyjdzie z łazienki.
-Daj, ja chcę to zrobić - szepnąłem, wyrywając Jackowi pistolet. Całe dwadzieścia cztery godziny na to czekałem.
Dziewczynie nie śpieszyło się, żeby wyjść z łazienki, więc rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie w salonie, cierpliwie czekając. Oboje lubiliśmy zaskakiwać swoje ofiary. Kiedy w końcu wyszła, zamarła na nasz widok.
-Co-o... Kim jesteście?... - spytała drżącym głosem.
Ja i Jack spojrzeliśmy na siebie i lekko uśmiechnęliśmy.
-Co tu robicie?... - stęknęła.
-Jeeezu - westchnął teatralnie Jack. - Zawsze te same pytania, to już się robi nudne.
-Racja - pokiwałem głową. - Mogłabyś być bardziej oryginalniejsza, wiesz?
Oboje powoli wstaliśmy i małymi kroczkami zbliżaliśmy się do niej. Z każdym naszym krokiem, ona coraz bardziej się cofała, aż w końcu uderzyła plecami w ścianę.Uwielbiałem patrzeć w oczy roztrzęsionych młodych kobiet. Jej był pełne zdezorientowania i strachu, nie miała pojęcia co się dzieje, ani co się za chwilę stanie. Nie wiedziała, że to są jej ostatnie minuty.
-Chcecie... chcecie pieniędzy? - wydyszała.
-Nie - zaśmiał się Jack.
-Chcemy ciebie - podniosłem dłoń z pistoletem.
Na widok spluwy, oczy dziewczyny się zaszkliły.
-Dlaczego?
Nie odpowiedziałem. Ułożyłem palec na spuście i zamknąłem prawe oko, żeby mieć lepszy cel. Rozległ się huk. Na białej koszulce dziewczyny pojawiła się czerwona plama na wysokości serca, która powiększała się z każdą sekundą. Zsunęła się na podłogę z szeroko otwartymi oczami. Poczułem ulgę. Zero wyrzutów sumienia, zero żalu. Dokładnie tak, jak powinno być.
__________________
Ugh, nienawidzę pisać Justin's POV, nigdy mi nie wychodzą.
Rozdział z lekkim opóźnieniem, pisałam go w sumie na ostatnią chwilę i zapewne jest mnóóóóóstwo błędów.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim! Pamiętajcie, ze wystarczy jedno słowo, a ja juz będę najszczęśliwszą osoba na świecie :)
twitter | ask
twitter | ask
ups
OdpowiedzUsuńMi się podoba aczkolwiek za mało momentów Justin Olivia :)
OdpowiedzUsuńnie trafiłam na żaden błąd :) więc chyba ich nie ma. rozdział jak zwykle świetny ale mało konkretów co do Justina i Olivi OMG tak bardzo chce wiedzieć co będzie dalej że chyba umrę bo nie mogę się doczekać następnego hahaha
OdpowiedzUsuńjest całkiem fajny, szkoda, że krótki
OdpowiedzUsuń@LenkaBelieber4
uwielbiam to i czekam na następny rozdział i jakieś wydarzenie z Olivią <3
OdpowiedzUsuńJejku super rozdział! Zastanawia mnie do kogo ich ofiary mają być podobne.. ; ) jestem strasznie ciekawa co będzie dalej : bardzo bardzo dziekuję za pisanie tak wspaniałego opowiadania! Kocham Cię bardzo mocno!
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
swietny rozdzial,czekam na nastepny
OdpowiedzUsuń@bxbyjustxn
Czemu oni zabijają te dziewczyny tak bez powodu? :P
OdpowiedzUsuń@ameneris
Pytanie, które nasuwa mi się od 8 rozdziału to jest to, dlaczego zabija niewinne dziewczyny. I mam nadzieję, że przy najbliższych rozdziałach się o tym dowiemy :D Super czyta się opowiadania, które w niczym nie przypominają chociaż trochę Dangera - Twoje się do nich zalicza, uff. Czekam na następny rozdział. Możesz mnie informować na Twitterze? Byłabym wdzięczna - @drewxper
OdpowiedzUsuńCuudowny <3
OdpowiedzUsuńWnioskując z komentarzy powyżej nie tylko mnie zastanawia, dlaczego zabija młode dziewczyny? i czemu z opisu wynika że są do siebie strasznie podobne? Aż się zaczynam bać bo, też mam czarne krótkie, nie tak strasznie krótkie włosy xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny *.* Powodzenia w dalszej pracy xx
@lovuking
<3
OdpowiedzUsuńjeeju jak ja kocham to opowiadanie no <3
OdpowiedzUsuńWow. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego Justin to robi, ale... LOL. No dlaczego to robi? Lubi to czy co? Jestem ciekawa co będzie dalej. Naprawdę, naprawdę, naprawdę baaaardzo. Rozdział mega i dawaj następny ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńpierwszy raz wstawione coś czego ja nie czytałam :o
OdpowiedzUsuńale ci to wyszło muszę powiedzieć :D
i nie, nie jest chujowe -.-
Rozdział cudowny jak zykle
OdpowiedzUsuńświetny ; ) czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńCudooowny *________*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie! Justin jest straszny, ale nie mogę się doczekać kary dla Liv. Życzę dalszej weny //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńJezu Justin co ty robisz?;o
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
@scute4
Kocham i dziękuję.Częściej rozdziały !! :*
OdpowiedzUsuńSuuper <3
OdpowiedzUsuńCudowny <3 eh :( Olivia i tak go zmieni na lepsze ;<
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny <3
zapraszam do siebie!
http://anythingwaswronguntilaboy-justin.blogspot.com
jzbxjdhdhd malo olivii ale djdbxjdjdbxbxxjdu mam nadzieje ze koncu justin zda sobie sprawe ze cos do niej czuje dbdbhdxj czekam na nn.
OdpowiedzUsuń:OOOOOO
OdpowiedzUsuńjak zawsze meeega :D <3
OdpowiedzUsuńCuudo ;*
OdpowiedzUsuńhgfrsxcvdshjdf uwielbiam ! *-* dobrze ci wychodzi pisanie "Justin's POV" jak i innych bohaterów ! Czekam na kolejny rozdział. Kocham <3
OdpowiedzUsuńcudowne <3
OdpowiedzUsuńjejku ciekawe jaką karę wymyśli Olivii :)
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział <3
Uwielbiam to !
OdpowiedzUsuńMało Jolivii albo Olistina. Wiem ze ma ja nastrasxyc alee.. noooo... czekam zeby sie cos zaczęło miedzy nimi dziać
OdpowiedzUsuńłohoho *___* rozdział mega! mało Olivii no ale cóż... ciekawa jestem jak dalej się potoczą losy jej i Justina. <3
OdpowiedzUsuńdo następnego, kochana.
@saaalvame
zajebiste
OdpowiedzUsuńŚwietneeeeee <3
OdpowiedzUsuńMało Olivii w tym rozdziale ale i tak jest cudowny ;) czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńDupeeeeeeeeek i tak go kocham.
OdpowiedzUsuńNiech w końcu dzieje się coś z Olivią :D Już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuń( http://collision-fanfiction.blogspot.com/ )
Świetny rozdzial czekam na nastepny *__*
OdpowiedzUsuńSUPER. Szkoda, że Justin jest taki bezduszny, ale dobrze, że nie zabił Liv xd. Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi się wydaje, czy Justin jest psychicznie chory. Na początku opowiadania, kiedy polubił się z Liv wydawał mi się być takim słodkim i wspaniałym chłopakiem, a teraz...Teraz jest przerażający. Jestem strasznie ciekawa co zamierzasz zrobic dalej. Nie mam zielonego pojęcia co może się wydarzyć. No może oprócz tego, że podejrzewam, że Justin znowu zakradnie sie w nocy do pokoju Olivii i jej coś zrobi. Mam nadzieję, ze w najbliższych rozdziałach dowiemy sie dlaczego oni zabijają te niewinne dziewczyny, te "podobne" dziewczyny.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to FF. Jest tajemnicze i wciągające, takie jakie lubie. Nie moge sie doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńJej, jestem zła. Nawet bardzo. Tyle tygodni, a mnie tutaj nie było. :C
OdpowiedzUsuńAjm sorry, so much! :D
No nic, jestem ciekawa jak to będzie z Olivią. Ale najbardziej mnie to intryguje - jak to możliwe, że on sobie normalnie strzela w mieszkaniu i nikt tego nie słyszy? Chyba, że to jakiś dom na odludziu, gdzie nikt nie mieszka, albo... Sama nie wiem.;)
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! :*
świetne to opowiadanie! jedno z moich ulubionych, które czytam! Uwielbiam takie zwroty akcji :D Mam nadzieję, że będziesz nas zaskakiwać dalej. <3
OdpowiedzUsuńWiecej momentow z Jolivia <3 haha tak wlasnie dodalam ich imiona do siebie i mam pojecie ze mi to nie wyszlo xd kocham to !
OdpowiedzUsuńuwielbiam 💓💓💓
OdpowiedzUsuńHej, masz zamiar pisać jeszcze kontynuację 65-days? Błagam!
OdpowiedzUsuńsuper! Inną to mógł zabić bez mrugnięcia okiem. chyba Liv jednak trafiła mu do serduszka ale sam nie chce sie do tego przeznać. Liv chyba też coś do niego czuje, mogła spokojnie iść na policję jak go w domu nie było, a jednak tego nie zrobiła i zdaje mi sie że to nie ze strachu. :))
OdpowiedzUsuńCZEKAM NN <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego. Oni są świetni, to opowiadanie jest świetne, ty jesteś świetna. Ohhh długo bez nich nie wytrzymam ;***
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego. Oni są świetni, to opowiadanie jest świetne, ty jesteś świetna. Ohhh długo bez nich nie wytrzymam ;***
OdpowiedzUsuńzmieniłam nazwe z @WiktoriaGerlach na @mamcia_98
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie !! ♥
OdpowiedzUsuń